bjag

napisał o Piłat i inni

Wajda jeszcze dość wczesny (bo tuż sprzed „Ziemi obiecanej”), ale już trochę późny (bo po „Popiołach” i „Bramach raju”); jedyny film w jego karierze, w którym odpowiadał za reżyserię, scenariusz, scenografię i kostiumy, a na dodatek zaliczył anonimowe cameo w prologu. A więc Wajda totalny? Nie, ponieważ mistrza ograniczała fabuła... poniekąd. „Piłat i inni” to adaptacja jerozolimskiego wątku „Mistrza i Małgorzaty” o ostro zarysowanej strukturze tryptyku Piłat-Mateusz-Juda. I teraz niespodzianka: A. W. poszedł w awangardę, wymieszał epokę ze współczesnością. Piłat (groźny Jan Kreczmar) sądzi Jeszuę-hipisa (Pszoniak) na ruinach norymberskiej areny. Mateusz (Olbrychski) rozpacza obok wysypiska śmieci, gdzie krzyżują mu Chrystusa. Afraniusz (Andrzej Łapicki) w płaszczu i przeciwsłonecznych okularach agenta Stasi tropi Judę (Zelnik) w enerdowskim mieście. W finale zaś Lewita zabiera się za pisanie Ewangelii siedząc na... to trzeba zobaczyć samemu. Miszmasz brawurowy, lecz zaskakująco udany.