bjag

napisał o Święta polskie: Żółty szalik

„Tour de force” Janusza Gajosa (czyżby najwybitniejsza rola w karierze?), a także ostatnia znakomita produkcja Janusza Morgensterna („Stawka większa niż życie”, „Polskie drogi”). Przeddzień Wigilii. Zamożny dyrektor, którego imienia ani nazwiska nigdy nie poznajemy, wszedł właśnie w kolejny ciąg alkoholowy. W głębi duszy może i chce przestać pić, ale z alkoholizmem zmaga się od wielu lat i w gruncie rzeczy wszystko mu już jedno. Dorosły syn wstydzi się przed narzeczoną, była żona cieszy się, że to już nie jej problem, dwie inne kobiety obecne w życiu dyrektora są zupełnie bezradne. Gajos namalował fascynujący portret psychologiczny wewnętrznie rozdygotanego alkoholika zachowującego ostatnie pozory normalności, który sympatyczny jest co najwyżej w czterdziestu procentach, lecz za którego mimo wszystko trzymamy kciuki tak jak trzymaliśmy je za Holoubka w „Pętli”. „Żółty szalik” kończy się lepiej... a może to scenarzysta Jerzy Pilch w ostatniej scenie po prostu okrutnie zaszydził z widza?